|
z f.b. |
Wyłączyłam się od świata. Kiedy przyszedł czas na regenerację - wysiadłam na całego. Przez ostatnie dni było mi bardzo źle. Smutek rozwalał każdą moją komórkę. Nie dałam rady być ,,silna" i ,, waleczna".
Myśli dobijały się do sytuacji - co by było gdyby?
Bo przecież przez brak odpowiedzialności lekarzy mogłam mieć wyciętą macicę, jajniki, mogłam dostać sepsis, mogłam umrzeć. Gdybyśmy się poddali mogłabym w wieku sześćdziesięciu paru lat obudzić się z wielkim bólem brzucha i wylądować na stole operacyjnym. Po przebudzeniu - usłyszeć ,,miała pani spiralę, niestety trzeba było usunąć narządy rodne, niestety... i dlatego, przez tą spiralę , przez tych lekarzy nie mogła pani nigdy mieć dzieci. "
Te wszystkie gdybania wybuchły we mnie. Te gdybania osiadły w mojej rzeczywistości, które po wypowiedziach , analizach moich nowych lekarzy, zaczęły żyć swoim własnym prawem przeżywania. Nie miałam siły pisać, nie miałam siły ,,oddychać nadzieją." I tak wijąc się we własnym strachu gdybania zauważyłam własne szczęście. Żyję, odczuwam miłość i bliskość mojego męża. Mam wsparcie rodziny i znajomych, którzy pozostali przy mnie gdy ,, przyjaciele" już odeszli. Mam szansę na urodzenie dzidziusia i nowych lekarzy, którzy teraz chcą nam pomóc, byśmy mogli trzymać w ramionach nasz najpiękniejszy kawałek świata.
Tylko od nas zależy co z nami będzie. Jak odczuwać będziemy nasze porażki, wzmagania, miłość, szczęście. Trzeba dbać o siebie o własne marzenia, cele, życie. Trzeba ze świadomością i odpowiedzialnością dokonywać wyborów, ale nie wolno się poddać, gdyż wszystko jest możliwe.
,, Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną - reszta wzięła się z tego, że to ja wybrałem. "
Dziękuję Wam za wszystkie telefony, SMS, e-maile, komentarze u mnie na Burczobrzucho i blogu Lami.
Dziękuję Tobie Lamuś za kawałek nieba.