Moje Kochane Aniołeczki :) Minęło tyle czasu od chwili kiedy czekałam a potem płakałam po Waszej utracie. Pragnęliśmy Was z całego naszego serca. Mimo, że boli wiem, że musieliście iść własną drogą. Teraz jesteście tam, gdzie miłość, dobro jest podstawą wszystkich i wszystkiego. Nie mogliśmy Was tulić, całować i chronić, ale mogliśmy kochać i czuć Was po wieczność. Ile razy z Wami rozmawiałam, w myślach tuliłam i kołysałam. Mimo bólu, żalu i tęsknoty postanowiliśmy walczyć. Pragnęliśmy z Tatusiem przytulać Wasze Rodzeństwo. Pragnęliśmy być rodziną powiązaną nie tylko miłością, bólem, ale także krwią i połączeniem naszych genów. Nie przestaliśmy wierzyć. I stało się. My + Wy i narodzone niedawno Maleństwa :) Nie bałam się igieł, cięcia, rozrywania. Bałam się - nie czucia Was i waszego Rodzeństwa. W czasie aktu narodzin byłam też przy Was. Pragnęłam tego powiązania i odczucia Was wszystkich. Próbowałam sobie wyobrazić wasze małe ciałka, oczy, usta. Starałam się wtopić moją miłość do Was w nowe życie Waszego Rodzeństwa. Kiedy o 9:14 narodził się Ragner, a minutę po nim Kira - moje serce uderzyło gorącą falą miłości. Usłyszałam wyplucie wód z buzieczek i cichutki pisk waszego braciszka a po chwili następny od - głosik Waszej siostrzyczki. I nagle odczulam tą bezgraniczną miłość - do Nich , do Was.
Nie wiedziałam, że tak mogę kochać :)
Moje, nasze kochane Aniołeczki
Jest dobrze, odczuwam spokój i uśmiechem otaczamy Wasze serca.