Często bywam na blogu mamy Wiktorka. Mamy, która za wszelką cenę zmierza się z przeciwnościami losu w walce o zdrowie swojego synka.
Dzisiejszy wpis sparaliżował moje serce. Nawet na początku czytać nie potrafiłam, gdyż duszenie moich wspomnień i przeżyć spowodowane tym wpisem wprowadziły mnie do wspomnień do których nie chętnie wracam. Nie jestem w stanie pisać o tym, bo i po co. Jednak jestem w stanie odczuć sens i moc tego wpisu. Na stronie Mamy Wiktorka są podane linki gdzie można przeczytać o tej tragedii.
Błagam Was przeczytajcie i zastanówcie się jak wspólnie pomóc aniołowi, który tak wiele zrobił dla innych.
Z całego serca Dziękuję
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz