23:13
01:43
00:08
07:18
( 208 ) Nie można już czekać
z F.B |
Jeszcze wczoraj wieczorem rozmawiałam z Su. Wody leciutko odchodziły a maluszek czuł się dobrze. Dostawała kroplówki i leki na podtrzymanie. Jeszcze jeden tydzień, a zagrożenie byłoby minimalne. Rozwarcia nie było, ruchliwość maluszka była widocznie odczuwalna. Serduszko uderzało prawidłowo i to wywoływało w nas uśmiech.
Jednak w życiu nic nie da się zaplanować.
Właśnie dostałam telefon.
Maluszek okręcił się tak, że ilość wód płodowych jeszcze bardziej się zmniejszyła. Nastąpiło zagrożenie. Szybka decyzja odstawienia leków i podejście do porodu musi się jak najszybciej odbyć. Jeśli w ciągu godziny nie uda się drogą naturalną przyjąć na świat maluszka, trzeba będzie robić cesarskie ciecie.
Czekam na info od kuzyna.
Czekam na telefon.
Czekam...
Trzymajcie proszę kciuki za Su i ich synka Leonardo
07:23
23:00
03:34
( 205 ) Sen w ramionach zieleni
Oczekiwanie
W każdej komórce napięcie
Strach i Nadzieja
Miłość
To ona wyostrza zmysły
Wyprowadza za rękę z ciemności tęsknot
Sen w ramionach zieleni
Gdzie dłonie czasu pozwalają na przetrwanie
A ptak skrzydlaty
Buduje gniazdo z marzeń
W których ukryte są smutki, żale i bóle
Linia życia
Jak rzeki strumień
Odnajduje swoje ujście
W biodrach
W oczach
W sercu
Odrywamy się od ziemi
By z uśmiechem
Doczekać się początku życia
02:49
( 204 ) Człap, człap do życia
z fb |
Co za początek dnia.
4:30 rano.
Śniadanko mężusiowi przygotowane, buziak i człapię się z powrotem do łózka.
Jednak po chwili słyszę , że coś z naszym starym autkiem nie tak.
Kurcze, wracam i akumulator siadł.
Walczymy do 6:30.
Nikt nie chce się zatrzymać by podładować ze swojego silnika. W końcu przyjeżdża pomoc.
Silnik odpala. Mężuś rusza :)
Człap, człap chcę wygrzać się w łóżeczku.
Nakrywam się kołdrą aż po uszy.
Wciąż słyszę telefon dobijający się na wszystkie strony.
Człap, Człap...
Chwytam za słuchawkę i słyszę głos mojej kochanej cioci.
-Muszę coś Tobie powiedzieć
Słucham z napięciem bo już po głosie poznałam, że coś się stało.
- Su ( dziewczyna mojego kuzyna-pisałam o niej na blogu) jest w szpitalu, wody zaczęły odchodzić i skurcze zaczęła odczuwać. Na poród za wcześnie.
- Co z maleństwem, co z Su??
- Są pod kroplówką, leżenie, nawet na toaletę wstać nie może.
- Ciociu, a co z płuckami maleństwa? Czy może oddychać?
- Tak. Dostali kortyzon i dzidziusiowi już jest lepiej.
- Jeszcze tak z klika tygodni i płucka już będą całkowicie rozwinięte ciociu. Teraz jest dobrze, są pod opieką. Niech odpoczywa, nie ważne jak długo ma przebywać w szpitalu, ważne by przetrzymać ten ciężki stan.
Pocieszyłam, przytuliłam ukołysałam słowami.
Potem usiadłam na dupie z kolejną świadomością jakie życie jest kruche
08:05
( 203 ) Zaczyna forma wracać
Każdą wolną chwilę wykorzystuję na spacery z moimi psiakami. Wychodzę na 15 km szybki marsz. Taki trening pokonuję w ciągu 2 godzin. Schudłam już 1,5 kg. Radocha i motywacja na całego. Oj będzie się działo. Przygotowuję swoje ciało dla naszych Maleństw.
Kochani Dziękuję za ciepłe słowa i te wsparcie, które od Was otrzymuję.
03:30
02:08
( 201 )
z fb |
Marze i liczę dni kiedy to i dla mnie zaświeci światełko
Dla wszystkich, którym brak już sił
01:58
( 200 ) I co z tym zrobić ? ? ?
Na trening z Ewa i biegowe kulanie na razie nie mam siły. Przeziębienie jeszcze nie wyniosło się z mojego organizmu. Pewno to znów jakaś moja podświadoma wymówka.
Mimo wszystko ruszyłam tyłek i wybrałam się na spacer. Zima nie popuszcza. Zasypało nasze drogi, pola i lasy.
Nie ma wymówki. Walczę mrozem z moim wewnętrznym leniwcem.
12:47
( 199 ) Habemus Papam
,,Buena sera! (Dobry wieczór!) - to pierwsze słowa nowego papieża. Wygląda na to, że moi bracia kardynałowie poszli na koniec świata, żeby wybrać nowego papieża - mówi papież Franciszek I."
Wzruszyły mnie te słowa i błysk w Jego oku.
Dziś urodziny mężusia
Dziś wybrano papieża
Dziś smutna rocznica
Co za dzień
13-sty
00:30
08:20
( 196 ) Kiedy potrzebujesz nic nie jest takie same
z f.b |
Walczyliśmy z choroba naszego przyjaciela Franka. W ostatnich chwilach jego życia wiedziałam, że walcząc tak intensywnie przybliżał nas ze sobą, ukazywał wartość przyjaźni i miłości. Kiedy zmarł, wszyscy byliśmy już inni. Jacyś bardziej dorośli - tak wtedy myślałam. Nie przeczuwając dramatu, który miał spaść na nas jak grom z jasnego nieba. I nadszedł ten moment. Kilka dni później telefon.
- Jenz nie żyje.
- Jak nie żyje, jaki Jenz ???!!!
-Nasz Jenz sąsiadów syn - słyszę głos męża.
Zamarłam. Po chwili wydukałam.
Zamarłam. Po chwili wydukałam.
-Wypadek???
-Nie , popełnił samobójstwo. Właśnie przestali reanimować, przykrywają go płachtą.
Czarno zrobiło mi się przed oczami, ból ścisnął moje serce. Nie wiem jak dotarłam do lekarza. Nie mogąc oddychać łapałam jak ryba powietrze. Kiedy lekarz chciał podać mi zastrzyk-wróciłam do siebie. Nie zgodziłam się na uspakajające. Nie mogłam, nie potrafiłam. Wracając z mężem do domu słuchałam Jego relacji jak jakiegoś filmu seryjnego. Myślałam, że to pomyłka, jakiś żart, jakieś nieporozumienie. Jednak te słowa wychodziły z ust mojego ukochanego, a on w ten sposób nie bawi się, nie manipuluje.
Będąc na miejscu - wyskoczyłam z auta, biegnąc do naszego ogrodu zobaczyłam pozostałości tragedii i bólu. But, szczykawki, wenflon, kurtka, którą mu tak często prałam. Łapałam to wszystko w siebie. Nie rozumiałam. Przecież razem walczyliśmy o Franka. Widział jak cenne a zarazem kruche jest życie. Wziął pod opiekę ptaszki, które nie mogły zostać w hospicjum.
Jeszcze dzień wcześniej snuliśmy plany urodzin mojego mężusia. Pokazywał mi swoją nową fryzurę, zasadził z nami drzewo i ze śmiechem rozmawialiśmy o urodzinach i zaproszonych gościach. To było wczoraj- myślałam. A dziś???
Pobiegłam do Jego rodziców. Drzwi otwiera mi jego tata. Spoglądam mu w oczy i odnajduje w nich odpowiedz. Mimo wszystko nie chcę w to wierzyć, nie mogę, nie potrafię.
- Czy to prawda??? - pytam
- Tak. Jenz nie żyje. Powiesił się.
I znów zamarłam krzykiem mego bólu.
13 marca, w dniu urodzin mojego mężusia byliśmy na pogrzebie. Tak jak obiecał, był na imprezie.
Inaczej, ale był zamknięty w zapytania Dlaczego.
Nie znaleziono listu pożegnalnego, nie znaleziono odpowiedzi dlaczego.
Aż do dnia, kiedy poprosiłam o szukanie odpowiedzi w Jego nowiutkim komputerze, który kosztował majątek.
Po kilku dniach dzwonek. Tata Jenza. - Znaleźliśmy list Jenza. Tak jak mówiłaś, był ukryty w Jego komputerze.
Słyszę jak go czyta:
,,Nie chcę nikomu zrobić krzywdy, nie chcę nikogo zranić, przepraszam, ale tak postanowiłem."
Rybki dla mojego męża, ptaszki i komputer dla mnie.
Warknęłam z bólu.
Ptaszki oddalam w dobre ręce, akwarium z rybami zostały wzięty przez mego mężusia. ( Nie miał serca ich komuś oddać by wylądowały w toalecie) Komputer oddalam rodzeństwo Jenza. Nie chciałam nic, nie chciałam oprócz tego by żył.
Od tego czasu minęło 10 lat. Kilka dni temu padła ostatnia jego rybka. Do dziś nie potrafię wybaczyć. Jestem na niego wściekła, że wykiwał nas na całego. Mówiliśmy na niego nasz adoptowany syn - wiedział jak walczę o inne życia.
Wiedział.
Patrzył nam w oczy wiedząc, że to ostatni raz.
Postanowił
I nie zawahał się umrzeć.
05:50
( 195 ) Podcięte Aniołowe skrzydła
Często bywam na blogu mamy Wiktorka. Mamy, która za wszelką cenę zmierza się z przeciwnościami losu w walce o zdrowie swojego synka.
Dzisiejszy wpis sparaliżował moje serce. Nawet na początku czytać nie potrafiłam, gdyż duszenie moich wspomnień i przeżyć spowodowane tym wpisem wprowadziły mnie do wspomnień do których nie chętnie wracam. Nie jestem w stanie pisać o tym, bo i po co. Jednak jestem w stanie odczuć sens i moc tego wpisu. Na stronie Mamy Wiktorka są podane linki gdzie można przeczytać o tej tragedii.
Błagam Was przeczytajcie i zastanówcie się jak wspólnie pomóc aniołowi, który tak wiele zrobił dla innych.
Z całego serca Dziękuję
05:59
( 194 ) Po 15 km
Od tygodnia chodzę dziennie po 15 km. Radocha i dla mnie i dla psiaków. Przeziębienie, które mnie dopadło nie pozwala mi na trening z Ewą.
Jednak nie mogę nie trenować.
Konsekwentnie uderzam w mój nadmiar tłuszczu i nadwagę spowodowaną ubocznymi skutkami brania leków.
W ciągu 2 dni przytyłam 1,5 kg
Mam nadzieję , że to tylko woda
No nic
Grunt się nie poddać
00:31
13:01
( 192 ) Informacje z kliniki
Zapadłam w sen zimowo-cukrzycowy. Nie mogłam się dobudzić. Spadek insuliny wprowadził mnie w zakręcony stan. Od tygodnia nie brałam leku Metformin 500 mg. Najpierw upór doktorka, brak recepty , a dziś mając receptę w dłoniach aptekarka oznajmiła mi, że dopiero jutro dostanie ten lek. I tak muszę czekać.
W klinice bardzo szybko doczekałam się mojego terminu. Badanie ginekologiczne wykazało, że Niezłośliwy zmniejszył się z 44 na 35 mm objętości. Co oznacza, że nie zagraża już moim przyszłym maleństwom. Trochę jestem rozczarowana, że w ogóle tam jeszcze jest. Miałam nadzieje, że spieprzył z mojego ciała. A jednak usadził się na żyle i koczuje na lepsze okazje. WRRRR...
Wracając do mojej przyszłości od dziś muszę brać leki antykoncepcyjne, które mają mi uregulować moje cykle ( gdyż miesiączki nadal brak) Za 14 dni tzn 18.3.13 następna kontrola. Potem moje dni muszą już regularnie mnie odwiedzać, a potem będę miała transfer naszych zamrożonych maleństw.
Wracając do mojej przyszłości od dziś muszę brać leki antykoncepcyjne, które mają mi uregulować moje cykle ( gdyż miesiączki nadal brak) Za 14 dni tzn 18.3.13 następna kontrola. Potem moje dni muszą już regularnie mnie odwiedzać, a potem będę miała transfer naszych zamrożonych maleństw.
Tak bardzo się ucieszyłam, że wszystko idzie ku temu jednemu - przygotowaniu jak najlepszych warunków przyjęcia naszych embrionków. Tak bardzo je kochamy, tak bardzo, że na samą myśl o nich przyspiesza moje serce, a w oczach mojego ukochanego odnajduję ten cudowny blask.
Niedawno pisałam o EmbryoGlue kleju, który może mógłby mi pomóc. Niestety nie jest on dla mnie przewidziany. Wiele badan wykazało, że ta dodatkowa metoda nie przynosi takich oczekiwanych rezultatów. Mój doktorek oznajmij mi, że bardziej tego kleju używają przy ryzykach ciąż pozamacicznych. Szkoda, bo jakoś mi było lżej na duszy myśląc, że może ten klej jakoś wzmocni moja walkę. Będę szukać dalej. Przecież dla naszych podopiecznych przetrzepuję cały świat szukając jakiejś mądrej metody leczenia ratującego / przedłużającego ich życie. Dla naszych nienarodzonych zrobić chce to samo.
Kochani bardzo, ale to bardzo Dziękuję za Wasze wsparcie. Dziękuję za Wasze myśli, wpisy, kciukaski i modlitwy. Jesteście tacy dobrzy, bardzo bardzo was tulę.
14:31
( 190 ) Pamiętnik wspomnień
Wzięło mnie dziś na wspomnienia. Obejrzany stos zdjęć i odnalezionych wspomnień. Jak bardzo wszystko się zaciera. Oddalają się te wesołe chwile, pozostają wrośnięte smutki i tęsknoty. Śmieję się. Płaczę. Wycieram nos z zachwytem, że nie zapomniałam, że odczuwam, że pamiętam mimo czasu wyciszającego wszystko.
14:28
( 189 ) Rodzice dumni i silni
03:39
( 188 ) Szukam wiosny
Nastawiam się pozytywnie. Od kilku dni nie muszę brać leku na zduszenie Niezłośliwego. Tyle miesięcy dyscypliny wywołało na mnie małą presję. Dziś łapię się na tym, że biegnę do szafki z lekami by wziąć tą pigułkę. Z uśmiechem przypominam sobie, że tylko witaminy, tarczycowe i cukrzycowe na razie będą mi towarzyszyć. Fajne jest to uczucie zdrowienia.
Od kilku dni nie trenuję. Wpadłam w niemoc ochoty. Dużo pracy wypompowało mnie z energii, której i tak ostatnio jakoś u mnie mało. Dziś rowerek a potem trening z Ewą.
wiosennie Was przytulam