5-cio latek wbiegł z okrzykiem dumnego Indianina
- chcesz zobaczyć mojego braciszka???
-Ty masz braciszka??? udaję zaskoczenie.
-Tak, choć zobaczyć - chwycił mnie za rękę pełen euforii i podniecenia. Czułam jak drży, jak bardzo przezywa. Ściągnął mnie prawie ze schodów niecierpliwy, żem taka powolna i już dłużej nie czekając entuzjastycznie wycałowywał główkę maluszka. Czekając na moją kolej wsłuchiwałam się w piski, cmokanie, i lawinę słów przepełnionych szczęściem. Wchłaniałam tą chwile w siebie. Jeszcze więcej, jeszcze...
I ujrzałam całe 3500 gram czyjegoś szczęścia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz