Jestem już w domku...jest kilka komórek, dziś będę wiedzieć czy zdolnych do zapłodnienia...Serduszko od Izuni i bransoletki z chin miałam przy sobie, aniołek czuwał w domku. Nosiłam przy sobie Moje talizmany i masę przesyłanej energii, od tych, którzy mnie kochają. Jak to mówią?? Przezornym nigdy nie za wiele :))) Narkozę przeszłam bez problemów. Krótkie pieczenie i ciepło w płucach i przeniosłam się w świat pełen magi i 1000 możliwości.
Właśnie dzwoniono z kliniki
Sześć komórek zdrowych i żyjących miłością :)) gotowe do rośnięcia :)))))))))))))))))))))))) W czwartek akupunktura i In Vitro...krok do przodu wykonany...walka trwa dalej :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz