Ból, straszny ból.
Po akupunkturze leżałam w gabinecie pełna oczekiwania na tą chwilę, na połączenie z naszymi nienarodzonymi. Wszystko przygotowane, pełne spokoju i miłości, pełne nadziei. Zostałam wyrwana marzeniom słysząc słowa ,,Czy była Pani operowana na macicy??? Nic mi na ten temat nie wiadomo - odpowiedziałam" Cisza. Ból w moim ciele nie był, aż tak brutalny jak myśli, które przetaczały mi się w głowie. Co jest grane, przecież zostałam przepytana, przebadana fizycznie, genetycznie , duchowo... a tu pytanie jak uderzenie w pysk. Coraz większy ból w podbrzuszu i 10000 myśli , które biczowały mnie z każdym rwaniem w moim ciele. ,,coś blokuje dojście, nie mogę przebić się z cewnikiem przez szyjkę macicy. Siostro, proszę o Buscopan." Mam strach i ból...nieśmiało mówię , że kilka miesięcy temu nie mieliśmy takiego problemu.
,,Proszę kaszlnąć" kaszlę i ból wyrywa mi łzy. Zaciskam jeszcze mocniej zęby. Ciocia głaszcze z jednej strony moja twarz, a pielęgniarka trzyma za rękę. Nic nie pomaga. Badanie USG wskazuje, że niby jest wszystko ok, a cewnik nie chce przejść. Już nic nie wychodzi, a nasze dzieciaczki, kilkudniowe maleństwa tkwią tam gdzieś w samotności.
Kilka telefonów do szefa kliniki i podjecie decyzji. OPERACJA i może uda się zrobić In Vitro. Wysłuchanie co wszystko może się zdarzyć, podpisanie papierów, zapłacenie za narkozę bo kasa chorych znów nie pokrywa i Smutek, żal, ból i strach.
Oglądam pierwsze zdjęcia dzieciaczków i nie pytam DLACZEGO???
Jutro- już niedługo - jutro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz