Kombinatorzy i tyle z psami włącznie.
Nie ma dnia bez sytuacji, która zapiera mi dech w piersiach.
Porozrzucane zabawki, zdemolowana spiżarka.
Naplute bo uczą się pierdzieć i bekać
naśladując dźwięki buzią.
Poobklejane, za ciapane okna,
szafki, drzwi i zabawki.
O włosach już nie wspomnę.
Salami na drzwiczkach, kiełbasa w maszynie
a Gigi Kiry w sedesie.
Śmiech, kłótnie, całowanie i płakanie.
Na dodatek futrzaki czyhają na ich moment.
Ostatnio Baley prze ozdobił swe futro ozdobnymi lampkami.
Ile ja miałam rozplątywania
gdy wdarł się w ogrodzie w dekoracje świąteczną.
I kiedy wieczorem,
gdy cisza zapada
spoglądam na swoje zmęczone odbicie
Uśmiecham się bardzo
bo kocham to nasze wspólne życie :)
Niesamowite są twoje maluchy
OdpowiedzUsuńhihi ;)
Usuńkocham, że moje już duże!!
OdpowiedzUsuńa ja kocham, że są :)
UsuńMale demolki ;)
OdpowiedzUsuńO tak :)
UsuńZdjęcie numer dwa i płakałam ze śmiechu! Dobrze, że nie ma Baleya jako zywej choinki, bo bym padła:)
OdpowiedzUsuńJa musiałam powagę zachować, ale moja mina pewno była bezcenna. Baley rzeczywiście wyglądał jak choinka. Nie dałam rady ze zdjęciem , choć o tym myślałam, jednak musiałam rozstrzygnąć - wyrwane drzewka czy zdjęcie. Rozsadek wygrał :)
Usuń