Rozwijamy się w książkowym tempie.
Ja coraz bardziej kuleczkowa :) Maleństwa rozpychają się we mnie swoją - ponad kilogramową wagą na każdego.
Im idzie dobrze.
Biorą w swoje ciałka wszystko co dobre ode mnie.
A ja
mimo zdrowotnych trudności
walczę o każdy dzień by było im jeszcze lepiej.
Chcemy wytrwać przynajmniej do 36 tygodnia ciąży.
Potem to już tylko mój ból i nasze rozpoczynające się rodzinne, wspólne szczęście.
buziaki
OdpowiedzUsuńBardzo ci życzę tego szczęścia.I jak najmniej bólu:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie,
Asia
Nawet Pani nie wie jaką nadzieje wlała w moje serce,że pomimo wielu lat oczekiwań ten cud może się zdarzyć:) Dziękuję Joanna.
OdpowiedzUsuńPs.Jeśli to nie tajemnica to czy leczyła się Pani w Polsce.
No to trzymajcie się razem jak najdłużej:)
OdpowiedzUsuńA brzusio ładniutki
A może nie będzie bolało? Trzymam kciuki!:)
OdpowiedzUsuńWyladowalam znow w klinice. Dostalam skurczy i szyjka macicy mi sie skraca. Na szczescie z Maluszkami wszystko ok. Oby zostaly jeszcze we mnie. Ja jestem na lekach. Nawet z lozka wstawac nie moge. Trzymajcie za nas kciukaski. Caluje wasza Carpe.
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki, zagladam na blog od czasu do czasu i ciesza mnie nowe wpisy. Pozdrawiam, Marta
OdpowiedzUsuńktóry to już tydzień?
OdpowiedzUsuńniech tam szyjka grzecznie się zachowuje. trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńJa także trzymam kciuki za Ciebie i Maleństwa. Pozdrawiam serdecznie:) Bożena
OdpowiedzUsuńCarpe co u Was?
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie czas, mam nadzieję, że maluszki jeszcze troszkę podrosną w brzuszku.
Nogi do góry i nie wypuszczaj szkrabów :)
Powodzenia