Bolą, ale trzeba przez to ponownie przejść. Codziennie rano wkłuwam igiełeczki z nadzieją, że tym razem się uda. Przytyłam, wyskakują mi pryszcze, hormonalnie naładowana humorami płaczu, śmiechu, smutku, złości i radości. Spłukana z pieniędzy mimo wszystko nie wpadam w panikę. Mężuś bierze dodatkowe robótki a ja :))) z miną bohatera grzecznie wykonuję polecenie mojego doktorka.Walczę jak lwica a tymczasem wygrzewam grzbiet przy kominku z głową pełną planów i marzeń na przyszłość.
Trzymam za Was mocno kciuki...
OdpowiedzUsuńTwoje cierpienia zostaną kiedyś wynagrodzone.
Walcz!
Dziękuję Weroniko :)) Będę walczyć - bo warto
OdpowiedzUsuńTule Ciebie i brzusiowe życie :))
Kibicuję:):) kiedyś się uda...mi się udało
OdpowiedzUsuń