Narkozę przeszłam dobrze...był inny anestezjolog, który poprowadził mnie do głębokiego snu jego własną techniką. Wybudzono mnie jeszcze na stole operacyjnym. Niby wszystko dobrze, a jednak???
Pobrano tylko dwie komóreczki, szok...tylko dwie - więcej nie było. Starałam się nie wpadać w panikę. Myślałam - ,,dwie komóreczki, ale mogą być one zdrowe, silne. Komóreczki, które już za kilka dni przytulę w moim brzusiu, dając im ciepło i naszą wielką miłość.
Płaczę, łzy nie chcą przestać lecieć z moich oczu...
Jedno maleństwo już nie przeżyło...drugie po zapłodnieniu nie podzieliło się.
W klinice czekają do jutra rana czy się podzieli.
Jeśli nie ....to KONIEC JEST MI TAK ŹLE :((((((((((((((((((((((((((((((((((
MIMO WSZYSTKO CHCEMY WIERZYĆ
Czekam z Wami i trzymam kciuki. I wierzę! Tylko tyle jestem Ci w stanie dziś napisać...
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, kochana