Czasem wszystko sie po prostu pieprzy. Nic nie wychodzi tak jak powinno, a może lepiej jakby sie tak naprawdę chciało. Najpierw zaczęły siadać mi nasze komputery, męża autko, potem garściami zaczęły wychodzić mi włosy,a w sobotę pęk mi - tak po prostu :( przedni ząb.Na dodatek nożem przecięłam sobie palec aż do kości.
Nic jak tylko siąść i płakać. Ale na to Bliźniaki nie dają mi nawet czasu.
Nasze skarby potrafią zorganizować mi dzień tak, że nawet na takie prawdziwe, sumienne smutkowanie nie mam możliwości. Rosną i żądają :) dosłownie wszystkiego. Zaczęły sie pomruki i głośne śmiechy. Papki, sratki dotykanie, pieszczenie i chodzenie w rożne strony naszego mieszkanka. Oczka wędrują z zaciekawieniem - obserwując życia smak. Przeszliśmy już przez pierwszą papkę kaszkowo - jabłkową i ziemniaki lub utarte makarony z warzywami. Zachwyt smakowy różnorodny. Wykrzywianie minek do cmokania i otwierania buziek prosząc o jeszcze. I tutaj maluchy również różnią sie od siebie. Nie tylko testosteronem, ale i podniebieniem.
Uchwyciliśmy już pierwsze promienie słońca.Bliźniakom zarumieniły sie policzki. Codzienne spacery i ich pod sypiania w ogrodzie, sprawiają nam wszystkim frajdę, tylko ubieranie czapeczek i kurteczek jest zwariowanym procesem.
Krzyk i płacz nie ustaje, aż do ululania w wózeczku, ale potem jest fajnie. Dwugodzinna ulga dla rąk i uszu.
Dobrze, że jest z nami BABCIA bo inaczej czekałoby mnie wariatkowo ;)
A tak życie nasze toczy sie bardzo szybko. Maluchy 31.3. skończą 5 miesięcy. Niesamowite. Prawda???