Wciąż mam komplikacje zdrowotne. Problemy z oddychaniem, wymioty, nacisk w klatce piersiowej. Nie mogę przejść 100 metrów, by nie odczuć swoich dolegliwości. Ucisk w klatce powoduje, że jestem jak babinka, która potrzebuje na każdym kroku pomocy. Choć od czasu stymulacji przytyłam tylko 2,5 kg, nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Gdy nie mogę przez kilka minut iść - muszę stanąć lub usiąść, by znów powróciła władza w nogach. Często zdarza mi się, że obrzygam gabinet lekarski, pokój, czy łazienkę. Nie z przeżarcia czy nieodpowiedniego zachowania.Ot tak się po prostu dzieje, bez żadnego ostrzeżenia czy sygnału ciała - puszczam sobie pawia. Niby wszystko ok...ale takie właśnie wypadki mi się zdarzają. Lekarze zmienili mi leki. Dawka na tarczycę została zmniejszona z 75 mg na 50 mg. Inhalatora na astmę też już nie mogę brać, gdyż on mógł spowodować moje problemy z palpitacja serca. Dostarczam organizmowi witaminy, dodatkowo magnez i żelazo w pigułkach. Heparynę nadal wstrzykuję sobie codziennie, tylko już nie w brzuch, ale w uda. Z cukrem jakoś sobie jeszcze radzę. Mimo wszystko już niedługo czeka mnie kilku godzinna kontrola u diabetologa. Maleństwa rozwijają się książkowo. Warzą już prawie po 600 gr każde. Moje ciało bardzo dobrze dostarcza im tlenu, witamin, minerałów, pożywienia by mogły się dobrze rozwijać. Serduszka biją mocno i rytmicznie. Maleńkie uderzenia w moje boczki czy ściankę brzuszka powodują w sercu dodatkową radość i ,,fruwające" emocje :)
To, że jestem mało aktywna na Waszych blogach, nie oznacza, że mnie z Wami nie ma. Podczytuje Was i serduchem gorąco ściskam :)
Na badaniach |